Star Wars. Szkarłatne rządy. Tom 4 – recenzja komiksu

Star Wars. Szkarłatne rządy. Tom 4 to bezpośrednia kontynuacja opowieści jaką dane było nam poznać w wydarzeniu Star Wars. Wojna łowców nagród. To tam mieliśmy okazję przeczytać opowieść o spektakularnym powrocie syndykatu Szkarłatny świt do świata Star Wars, a niektóre konsekwencje tego wydarzenia mamy okazję śledzić w tym tomie

Szkarłatna

Star Wars. Szkarłatne rządy. Tom 4

Scenariusz: Charles Soule
Ilustrator: Marco Castiello, Phil Noto, Will Sliney, Ramon Rosanas, Daniele Orlandini
Wydawca: Egmont
Oprawa: miękka
Tłumacz: Bartosz Czartoryski

Tom czwarty tej serii został podzielony fabularnie na dwie części. W pierwszej skupiamy się na poszukiwaniach pozostałości zakonu Jedi, którymi zajął się Luke. Kierowany jakimś wewnętrznym przymusem, głosem Yody, który brzęczy mu wciąż za uchem poszukuje po całej galaktyce jakichkolwiek śladów rycerzy. Druga połowa tej opowieści skupia się natomiast na ostatecznej walce Leii z komandor Ellian Zahrą. Rodzeństwu Skywalkerów zdecydowanie nie grozi nuda.
Na końcu znajdziemy jeszcze cztery krótkie historie o Anakinie, Vaderze, Kylo Renie i Snapie Wexleyu

Bardzo różne

Obie linie fabularne bardzo się od siebie różnią. Ta część, której patronuje Luke, jest zdecydowani spokojniejsza, bardziej refleksyjna. Jako poszukiwania cechuje upór, determinacja, potrzeba znalezienia odpowiedzi na pytania, które dzięki Yodzie już potrafi zadać, ale nie ma kto na nie odpowiedzieć. Natomiast część druga to napakowana akcją opowieść, w której Leia próbuje dopaść jeden z największych koszmarów Rebelii, komandor Ellian Zahrę. Dodatkowej wagi tej konfrontacji dodaje to, że na statku Imperium dowodzonym przez panią komandor ukrywa się jeden z najlepszych rebelianckich pilotów, Shara Bey.

Czy warto?

Tej odsłony świata Gwiezdnych Wojen nie da się podsumować samodzielnie. To część serii i jako samodzielny album nie ma właściwie racji bytu. Bez znajomości wcześniejszych części nie ma sensu po niego sięgać. Lektura wywoła tylko irytację i komiks pewnie szybko poleci w kąt. Jeśli jednak będziecie mieli okazje przeczytać wcześniejsze odsłony tej opowieści, to myślę, ze będziecie zadowoleni. Jeszcze większą frajdę będą mieli zagorzali fani Star Wars, ponieważ cała seria świetnie wypełnia luki pomiędzy filmami i serialami. No i te cztery opowiastki z końca. To prawdziwe perełki, wydaje mi się, że je zapamiętam najdłużej.

Za przekazanie komiksu serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *